Stres to chyba jedno ze słów-kluczy ostatnich dziesięcioleci. Jesteśmy już tak przyzwyczajeni do szaleńczego tempa życia, natłoku informacji i oczekiwań wobec nas z różnych stron, że nie zauważamy już nawet, że to szalone. Rozmawiałam ostatnio z dziewczynami na Instagramie (jesteśmy tu) na temat mojej zakończonej już parę lat temu kuracji Izotekiem i zamyśliłam się na temat związku stresu z trądzikiem.
Jeśli chodzi o przyczyny trądziku, zwłaszcza u dorosłych, lekarze ciągle nie są zgodni. Spędziłam kilka długich wieczorów wgryzając się w temat na Google Scholar, ponieważ lokalni dermatolodzy raczej bagatelizowali moje pytania na temat stresu jako czynnika pogarszającego stan skóry.
Z mojego punktu widzenia wygląda to tak, że stres zdecydowanie zaostrza zmiany trądzikowe, a jednocześnie zmiany trądzikowe powodują stres. Błędne koło.
Czy stres powoduje trądzik?
Oczywiście u kogoś, kto normalnie nie ma do niego skłonności, stres potwornego trądziku nagle nie wywoła, ale u tej nieszczęśliwej części populacji, która ma problem z wypryskami jest często zdecydowanie gorzej.
Jak stres wpływa na skórę?
Stres, zwłaszcza długotrwały, zaostrza stany zapalne, czego rezultatem jest większa ilość wyprysków, ale także np. pogorszenie AZS, trądziku różowatego i innych autoimmunologicznych chorób skóry.
Oprócz tego, stres powoduje zawirowania w produkcji hormonów, które odpowiedzialne są m.in. za zwiększenie produkcji sebum, czyli czeka nas świecenie się po godzinie od nałożenia makijażu i więcej zmian trądzikowych.
Co tłumaczy wysyp w okolicy egzaminów, rozmów kwalifikacyjnych i innych ważnych okazji w życiu 🙂
Co z tym fantem zrobić?
Kosmetycznie, najlepiej na trądzik spowodowany stresem działa podobno kwas salicylowy. Produktów z tym kwasem jest zatrzęsienie, ale pamiętajmy, żeby wybierać kosmetyk z podanym stężeniem kwasu (dla salicylowego 1-2%) i o właściwym PH (około 3).
Moja cera z kwasem salicylowym lubi się średnio, więc korzystam z niego punktowo lub wybieram kosmetyki z popularnym na wschodzie salicylanem betainy, który u mnie daje podobne efekty, a nie podrażnia.
Poza tym – relaks. Ja wiem, łatwo się mówi, ale najlepszym sposobem na stres jest unikanie go, a jeśli się nie da – redukcja. Każdy ma na to swój pomysł, ja relaksuję się poprzez:
- przytulanie (to udowodnione naukowo, pomaga, serio-serio);
- wygadanie się – mężowi, przyjaciółce (najczęściej Carol :)) – pokrzyczę sobie, ponarzekam i od razu ciśnienie schodzi jak z przekłutego balonika;
- wizyty w saunie – sauna to mój „cichy czas”;
- domowe SPA – wanna z pachnącą solą, ulubiona maseczka, winko itp.;
- aktywność fizyczną – najchętniej spacer gdzieś, gdzie mogę pooglądać coś ładnego, na przykład cudze ogrody 🙂