
Idzie Dzień Kobiet – święto niby komunistyczne i wszystkie feministki przyprawiające o atak paniki. A ja myślę sobie, że jeśli ktoś wymyślił święto, w którym celebruje się mnie, to biorę co dają 😊
A skoro już mowa o tym co dają, pomyślałam że napiszę ku potomności moją listę idealnych prezentów na Dzień Kobiet (ważną na 05 marca 2018, za tydzień może być już inna 😊). Na wypadek gdyby ktoś mi chciał kupić coś, co na pewno zaowocuje ekstatycznym piskiem.
Kryteria były takie:
- Ma to być coś, co mi się marzy okrutnie
- Coś, czego sama sobie nie kupię, bo za drogie
- Coś, co nie jest mi niezbędne, ale fajnie byłoby dostać w prezencie
Oto więc moja lista:
Serum Retises Sesderma z retinolem
Chyba jeden z najlepiej ocenianych kosmetyków całego internetu 😊 Mam, również zresztą sprezentowane, serum hialuronowe tej firmy oraz krem z witaminą C i jestem bardzo zadowolona. Tym bardziej chrapka rośnie na serum retinolowe, które podobno odmładza, redukuje trądzik, zmniejsza pory i w ogóle cuda czyni.
Vita Liberata suchy olejek SPF50+
Pomijając fakt, że chyba jest niedostępny w Polsce i idiotycznie drogi, ten produkt mógłby być spełnieniem moich marzeń. Problemem regularnego używania kremu z filtrem jest to, że moja cera nigdy nie traci koloru świeżego mięsa drobiowego. Ten olejek obiecuje ochronę przeciwsłoneczną z jednoczesnym efektem stopniowej opalenizny, ma składniki pielęgnacyjne i podobno nie pozostawia tłustej warstwy. Prezent na Dzień Kobiet idealny!
Podkład Guerlain Lingerie de Peau
Jeden z kultowych już produktów, którego miałam okazję wypróbować maleńką saszetkę kilka lat temu i nie mogę zapomnieć. Być może pamięć koloryzuje mi nieco efekt, ale jest to bezapelacyjnie doskonały produkt. Dawał efekt zdrowej, wypoczętej twarzy, jednocześnie matowy i lekko rozświetlony (kojarzycie ten „syndrom drogiego produktu”?), ładnie i niezauważalnie krył. Bomba, normalnie. Co więcej, mogłam znaleźć dla siebie wystarczająco jasny odcień, który jednak nie wyglądał jak zombie. Niech mi to ktoś kupi 😊
Perfumy Jo Malone
Firma Jo Malone tworzy zapachy niepowtarzalne i wiele z nich chętnie bym przytuliła, ale zdecydowanym faworytem jest Wood Sage & Sea Salt (dzika szałwia i sól morska). Brzmi może dziwacznie, ale pachnie bosko. Całkiem możliwe, że to zapach męski, ale zawsze miałam słabość do takich, nikt mi nie będzie mówił, który czym mam pachnieć, zwłaszcza w Dzień Kobiet! A gdyby tak jeszcze do perfum dołączony był na przykład olejek do kąpieli, to chyba zemdlałabym z wrażenia 😊
Maska ledowa
Tu wychodzi mój wewnętrzny geek zafascynowany wszelkimi nowinkami technicznymi 😊 Terapia światłem LED to jeden z nowszych, naukowo podbudowanych zabiegów dostępnych do stosowania w domu. Podobno różne kolory światła radzą sobie z różnymi problemami skórnymi – od trądziku, przez przebarwienia po przedwczesne starzenie. Stymulują produkcję kolagenu i w ogóle. Straszliwie chciałabym spróbować, ale ceny są zbójeckie, więc raczej mi to nie grozi – chyba że znajdzie się jednak Daddy Longlegs 😊